Mieczysław Pernach: – Jeżeli chodzi o programy muzyczne, to występuję drugi raz. Trzy lata temu brałem udział, wraz z kolegą Adamem Fitasem w 11. edycji programu „Must Be the Music” jako duet Fiper. Zaśpiewaliśmy piosenkę pt. „Idzie Stefan” napisaną przez Adama. Dostaliśmy od jury 4 x TAK. Ta historia, niestety, zakończyła się na tym etapie, mimo bardzo pozytywnych opinii jurorów.
Ponadto od 2010 roku jestem w czterech agencjach aktorskich, grałem pierwszo- i drugoplanowe role oraz epizody w różnych produkcjach filmowych i reklamach.

Dlaczego zdecydował się Pan na udział właśnie w tym programie?
– Muzyka jest moją największą pasją. Kocham śpiewać i grać na gitarze od młodzieńczych lat. Brałem udział w wielu festiwalach oraz konkursach muzycznych i wokalnych.
Uwielbiam nowe wyzwania, więc kiedy znalazłem informację w Internecie, że będą precastingi do pierwszej w Polsce edycji „The Voice Senior”, podjąłem decyzję, że wezmę w nich udział, żeby sprawdzić siebie w kolejnym programie. Chciałem również pokazać ludziom w moim wieku, że warto spełniać marzenia i dzielić się swoją pasją.
Postawił Pan wysoko poprzeczkę. Zaśpiewać piosenkę Zbigniewa Wodeckiego „Lubię, wracać tam, gdzie byłem” to nie lada wyzwanie.
– Wybrałem tę piosenkę, choć wiedziałem, że jest bardzo trudna do zaśpiewania, ale ten tekst autorstwa Wojciecha Młynarskiego przywołuje miłe wspomnienia. Zacząłem mój udział w „The Voice Senior” z górnego „C”, ale zawsze wymagam od siebie dużo i nie lubię iść na łatwiznę. Wiem z komentarzy po moim występie, że nie jednej osobie zakręciła się łezka w oku, a to dla mnie największa nagroda.
Występuje Pan w grupie Andrzeja Piasecznego. Czy wybór był trudny?
– Tak, bo odwróciły się wszystkie cztery fotele. Choć miałem ogromny dylemat, wybrałem Andrzeja, bo znam jego piosenki i lubię je słuchać. Poza tym duchowo chyba jest zbliżony do mnie.
Jest Pan samoukiem. Jak zaczęła się przygoda z muzyką?
– Śpiewam praktycznie od dziecka, debiutowałem w piątej klasie w chórze szkolnym. W szóstej klasie dostałem od rodziców pierwszą gitarę i zacząłem się uczyć na niej grać z pomocą starszego brata.
Przez 27 lat pracował Pan jako górnik. Wbrew pozorom ta praca pomogła w rozwijaniu pasji śpiewania.
– Tak, zdecydowanie. W technikum górniczym, do którego poszedłem po podstawówce, założyłem zespół. Graliśmy na różnych imprezach przez 5 lat.
Później grałem w wojsku i w tym czasie również startowałem w eliminacjach do festiwali piosenki żołnierskiej i radzieckiej, bo w tamtych latach innej możliwości nie było.
Po wojsku w 1979 roku po eliminacjach do festiwalu w Zielonej Górze śpiewałem z Orkiestrą Polskiego Radia i Telewizji w Katowicach pod dyrekcją Jerzego Miliona. Później dostałem od niego list polecający do Estrady Poznańskiej, co nie do końca się spełniło.
W Poznaniu poznałem swoją przyszłą żonę i wróciliśmy do Lubina. Pracowałem w kopalni miedzi jako mechanik, a jednocześnie grałem i śpiewałem w zespole. Przeszedłem na emeryturę 1 stycznia 2007 r. Sześciokrotnie brałem udział w Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Francuskiej w Lubinie, zdobywałem czołowe nagrody.
Nadal jestem wierny swojej pasji i nie przestaję cieszyć się z muzykowania, czego dowodem jest mój udział w „The Voice Senior”. Tą drogą chcę bardzo podziękować wszystkim za wsparcie i miłe słowa w komentarzach.
Czy muzyka to Pana jedyna pasja?
– Dużo jeździmy rowerami z żoną, lubimy spacery, często bywamy na koncertach. Nie lubimy z żoną bezczynności, szkoda na to życia.